Motywacja zewnętrzna, czyli coś, co popycha Cię do wyjścia na trening i zrezygnowania z kolejnego wieczoru na kanapie. Czynnik, który pozwala Ci na wstanie i wzięcie się za siebie. Coś, co wzbudza chęć rywalizacji, sportową złość, wyzwala ducha walki.
Skąd bierze się motywacja zewnętrzna?
Jak sama nazwa wskazuje – nie są to myśli siedzące wewnątrz biegacza. To coś, co zobaczymy, coś, co chcemy mieć, coś, co sprawia, że czujemy się gorsi i już nie chcemy się tak czuć.
Zazwyczaj są to:
– sukcesy znajomych
– obrazki podpatrzone w Internecie
– rywalizacja z rówieśnikami
– wspólne rozmowy
– wyzwania – choćby te na Facebooku
– wjechanie na ambicje (bo Halina mogła zrzucić te 5kg, a Ty wciąż obżerasz się ulubionymi chipsami)
Niezależnie od tego, czym jest bodziec – przychodzi z zewnątrz. Tylko i wyłącznie on popycha nas do kolejnych kroków, a gdy go zabranie – jesteśmy gotowi spasować. W końcu pójście na trening z przyjaciółką to nie to samo, co bez niej. Kiedy jest chora – możesz sobie odpuścić – przecież nie zobaczy, że Cię nie ma na siłowni, czy wieczornej przebieżce. I tu zaczynają się schody…
Zewnętrzne źródło motywacji – dla kogo jest?
W szczególności dla początkujących. Oczywiście motywację zewnętrzną znajdziemy także w profesjonalnym sporcie, gdzie stoi tuż obok tej wewnętrznej. Jednak jest ona cechą charakterystyczną dla osób, którym brakuje nieco samozaparcia, które nie robią czegoś dla siebie, zdrowia, tylko pod wpływem nacisków z zewnątrz.
Na dłuższą metę, powinniśmy poszukiwać radości z tego, co robimy, bowiem wszelkiego rodzaju zachwiania, problemy i rozterki będą w stanie zburzyć nasze przekonania, które winny być stałym punktem w życiu.
Bo nie wygrasz z rywalem, bo będziesz musiał odpuścić z uwagi na kontuzję, bo na dzień przed startem dopadnie Cię choroba – takie rzeczy się zdarzają. Niestety to one często przekreślają dalszą przygodę nie tylko z bieganiem, ale także z innym sportem.
Czy motywacja zewnętrzna jest dobra?
Na pewno nie jest zła. Dobra jest natomiast wtedy, gdy zostanie połączona z tym wewnętrznym poczuciem, chęcią walki ze sobą, niekoniecznie z innymi. Oczywiście nie ma nic złego w wyprzedzeniu rywala na ostatniej prostej i czerpaniu radości z tego, że się udało. Jednakże zawsze lepiej jest walczyć ze sobą – pokonywać własne bariery, osiągać założone, niewielkie cele, robić postępy, zaliczyć dobry występ na miarę swoich możliwości i nie oglądać się na innych – zwyczajnie robić swoje!
Pozdrawiamy
zespół: trenujbieganie.pl
1 komentarz